JAK JEŚĆ, ŻEBY NIE PRZEJEŚĆ PLANETY?

Zdrowo się odżywiać i oszczędzać – to podobno najczęstsze nasze noworoczne postanowienia. A może połączyć je i przejść na dietę planetarną? Dzięki niej zadbamy o nie tylko o swoje zdrowie, ale także zrobimy coś dobrego dla kondycji naszej planety.

Dieta planetarna to jedno z osiągnięć w dziedzinie żywienia. Opracowała ją w 2019 r. Komisja The EAT-Lancet, a szczegóły znalazły się w raporcie opracowanym przez 37 naukowców z 16 krajów specjalizujących się w zdrowiu, odżywianiu, produkcji żywności i ekonomii (https://eatforum.org/eat-lancet-commission/eat-lancet-commission-summary-report/). Najkrócej mówiąc to dieta przyjazna zdrowiu ludzi i, co równie ważne, planecie na której żyjemy.

Dajmy szansę planecie

– Nie ma wątpliwości, że to, co jemy i kupujemy, wpływa bezpośrednio na nasze życie i przyszłość planety – mówi Halszka Gronek z WWF.  Potwierdzają to liczby. Blisko 40% (ok. 4,2 mld ha) powierzchni Ziemi nadającej się do zamieszkania jest wykorzystywane do wyżywienia ludzi. Z tego aż 71% (ok. 3 mld ha) jest przeznaczone do wypasu zwierząt gospodarskich. Z danych przedstawionych przez WWF wynika jeszcze, że na pozostałych  29%  (ok. 1,2 mld ha) uprawne są rośliny, z których blisko 38% wykorzystuje się do uprawy paszy dla zwierząt. – Sektor spożywczy odpowiada przy tym za blisko 1/3 globalnej emisji gazów cieplarnianych, przyczyniających się do wzrostu temperatury na Ziemi, a co za tym idzie – do postępującej zmiany klimatu – przypomina Halszka i zwraca uwagę, że nikt sam nie uratuje planety, ani z dnia na dzień nie zlikwiduje też hodowli przemysłowej. Ale wiele zmian zaczyna się od małych kroków.

Po pierwsze: więcej roślin

– Do tego żebyśmy byli zdrowi potrzebna jest odpowiednia dieta, ruch, ale też zdrowe środowisko, w którym żyjemy – przypomina Maria Stachurska, dietetyczka i autorka profilu maria_ojedzeniu (https://www.instagram.com/maria_ojedzeniu/). W diecie planetarnej generalnie chodzi o spożywanie więcej produktów pochodzenia roślinnego, a mniej –  mięsa i cukru. I nie chodzi tu o rewolucję „od jutra nie jem mięsa” tylko o małe kroki w tym kierunku. Maria podpowiada, że najlepiej zacząć od tego, żeby na liście zakupów planować więcej warzyw, owoców, roślin strączkowych i pełnoziarnistych produktów. Starajmy się także zrobić tygodniowo o jeden, dwa posiłki mięsne mniej niż zwykle.

Nasz planetarny talerz

A jak komponować posiłki? – Na talerzu planetarnym połowę zajmują warzywa i owoce, a drugą – w większości nasiona roślin strączkowych oraz produkty zbożowe pełnoziarniste, orzechy, nasiona, pestki i oleje roślinne – wyjaśnia Maria. Rzadziej powinniśmy sięgać po ryby i  owoce morza, drób, jaja, mleko i  produkty mleczne, a jedynie „od czasu do czasu” po czerwone mięso i cukier. – W diecie planetarnej dominują strączki (groch, fasola, bób, soczewica) i orzechy, których brakuje na talerzu statystycznego Polaka. Pewnym zaskoczeniem może być dla nas fakt, że ograniczamy ilość ziemniaków (i generalnie warzyw bulwiastych). Możemy je jeść, ale nie codziennie i nie jako główne danie, a raczej jako dodatek – dodaje dietetyczka.

 

 

Zdrowie na plusie

– Może w pierwszych krokach do zmiany diety pomoże nam świadomość, że ważniejsze dla naszego zdrowia jest to, co zdrowego zjemy niż to, czy unikniemy jedzenia niezdrowych produktów – podpowiada maria_ojedzeniu. Prościej ujmując, ważniejsze jest to czy zjemy warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, pełnoziarniste produkty zbożowe i orzechy niż to, że nie zjemy dziś chipsów, ciastek, czekolady. Pomóc może też świadomość, że dieta planetarna chroni nas przed rozwojem chorób cywilizacyjnych począwszy od otyłości i cukrzycy typu 2, po ryzyko nowotworów i śmierć z powodu chorób układu krążenia. – Podczas prac nad dietą planetarną naukowcy wyliczyli, że gdybyśmy globalnie wszyscy przeszli na dietę planetarną to zapobieglibyśmy aż 24% całkowitej liczby zgonów wśród osób dorosłych. Chodzi o 11 mln przedwczesnych, niepotrzebnych śmierci – wyjaśnia dietetyczka.

Przykład jadłospisu planetarnego: 

Mięso na cenzurowanym

Dieta planetarna w każdym zakątku świata będzie trochę inna, bo nie ma jednej, która by pasowała wszystkim mieszkańcom Ziemi. Wszędzie jednak najważniejsze jest zmniejszenie konsumpcji produktów odzwierzęcych (mięsa, w tym ryb, jajek czy nabiału). – Najprostszym (jednocześnie takim, które wymagać będzie najmniej zmian na poziomie zarówno lokalnym, jak i globalnym) sposobem na ograniczanie negatywnego wpływu konsumpcji na środowisko naturalne jest ograniczenie mięsa – także ryb. Wiele tradycyjnych dań, które na co dzień spożywane są przez Polki i Polaków, można przygotować w wariancie wyłącznie roślinnym. Taki wybór jest zgodny z założeniami diety przyjaznej planecie – mówi Halszka z WWF.

Soja też pod lupą

Dieta przyjazna planecie będzie miała sens pod warunkiem, że produktów odzwierzęcych nie zastąpimy substytutami o dużej emisji CO2 powstałej przy produkcji, tj. tzw. wysokim śladzie węglowym. Przykładem mogą być wysoko przetworzone produkty sojowe. – Soja, tuż po wołowinie, jest drugim największym czynnikiem przyczyniającym się do globalnego wylesiania. Grunty wykorzystywane do produkcji soi bywają terenami przekształconymi nie tylko z lasów, lecz także z cennych środowiskowo sawann i łąk. Przemysł ten stanowi więc zagrożenie dla cennych siedlisk i gatunków oraz przyczynia się do zmiany klimatu. Warto też dodać, że większość soi konsumowanej przez Europejczyków pochodzi z Ameryki Południowej, w związku z czym także jej transport, ma duży ślad węglowy – dodaje.

Więcej na ten temat w podcaście WWF

https://www.wwf.pl/aktualnosci/dieta-planetarna-z-czym-sie-je

Z życia wzięte

Maria i Halszka są wegetariankami od lat. – Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że dieta wegetariańska nie polega tylko na wykluczeniu mięsa z codziennego jadłospisu, ale także na tym jak ważne są w diecie strączki – wspomina Maria. – Często nie chcemy po nie sięgać, bo odczuwamy dyskomfort ze strony układu pokarmowego, a nawet bóle brzucha. Z doświadczenia jednak wiem, że kiedy wprowadzamy je stopniowo dość szybko nasz organizm adaptuje się do jedzenia soczewicy, fasoli, bobu czy grochu. Dziś mogę jeść strączki na śniadanie, obiad czy kolację, zarówno na słodko, jak i przygotowane wytrawnie. Przejście na dietę roślinną bardzo mnie otworzyło na nowe smaki i potrawy – opowiada.  – Staram się sięgać po produkty sezonowe i lokalne, a także unikać wysoko przetworzonych zamienników mięsa z produktów, których przemysł mocno obciąża środowisko naturalne. To, co wydaje mi się największym pozytywnym zaskoczeniem, to fakt, że mój organizm wcale nie potrzebuje substytutów mięsa, takich jak wegański schabowy czy sojowe pulpety – dodaje Halszka. A co, jeśli ktoś nie może się bez nich obejść? – Sprawdzajmy co kupujemy, czytajmy etykiety, a jeśli to możliwe sami przygotowujmy potrawy – radzi Maria.

Wróć do Aktualności