Czy Black Friday to rzeczywiście prawdziwa okazja? Dwa lata temu zbadała to firma Deloitte. Okazało się, że obniżki sięgają średnio raptem… 3,6%! Mimo to rok temu deklarowaliśmy, że wydamy podczas Black Friday średnio 500-1000 zł. Oczywiście na wyprzedażach można znaleźć prawdziwą okazję, ale jest ich jak na lekarstwo i dlatego planując zakup warto sprawdzić cenę, upewnić się, czy promocja na pewno dotyczy wybranego produktu i z jakiego powodu został przeceniony. W tym roku z pomocą przychodzi nam także unijna dyrektywa Omnibus, która nakazuje sprzedającym pokazywanie ceny z ostatnich 30 dni, żebyśmy mogli zorientować się, czy mamy do czynienia z prawdziwą okazją, czy nie. Nic jednak nie zastąpi chwili, kiedy zwolnimy i przed użyciem karty płatniczej odpowiemy sobie na pytanie „czy na pewno jest mi to potrzebne?” Kiedy rozejrzymy się wokół, poszukamy w sieci i na targowiskach odkryjemy osoby, które nadają rzeczom drugie życie, motywują innych do ponownego wykorzystania tego, co z pozoru wydaje się bezużyteczne. W zalewie tanich, na ogół słabej jakości produktów coraz więcej osób zwraca uwagę na jakość i poszukuje unikalnych przedmiotów, które zazwyczaj powstają w jednym egzemplarzu.
Kreatorkami takich prac są Ewa i Joanna i Ewa, które opowiedziały nam swoje historie.
Drugie życie zapomnianej katany
– Teraz uczmy się szycia na maszynach naszych babć i mam. Piękne, wspaniałej roboty stoją zapomniane gdzieś w piwnicach, na strychu, a na ogół wymagają jedynie przeglądu, wymiany części. To solidny sprzęt, z metalu, który może nam jeszcze długo służyć. Uczmy się ich obsługi i szyjemy torby, kosmetyczki, skracajmy spodnie… Moda na szycie wróciła – przekonuje Joanna z pilskiej Warsztatowni, która szyje i uczy tego innych. – Oprócz frajdy, że potrafimy zrobić coś same to świetny sposób na wykorzystanie ubrań, które zalegają w naszych szafach. Najłatwiej wyrzucić i kupić nowe, ale po co? Często te rzeczy wykonane są z dobrej jakości materiałów, które wystarczy trochę poprawić lub przerobić na coś nowego – namawia.
Właśnie nieco zapomniana kurtka zainspirowała Joannę, żeby dać wielu katanom drugie życie. – W szafie miałam starą kurtkę dżinsową, ale przestała mi się podobać, czegoś w niej brakowało. Pomyślałam, że dodam jej koloru. Lubię je. Wszyłam printową naszywkę, która została mi z resztek po poduszkach. Wrzuciłam odmienioną katanę na FB i Instagram i spodobało się. Kobiety powyciągały swoje kurtki z szaf, kupowały używane na vinted i przysyłały – opowiada i już rozmyśla o przeróbce swojej jednokolorowej marynarki. Ale jeszcze nie dziś, bo teraz szyje chusty.
Zero Waste w pracy i domu
Joanna jest znaną aktywistką Zero Waste w Pile i okolicach. Przed laty na miejskim bazarze rozdawała woreczki z firanek i przekonywała ludzi, że są znacznie lepsze niż foliówki. Szyje od lat, skończyła szkołę odzieżową, ale niedawno tuż przed pandemią, otworzyła firmę. Wtedy była potrzeba pomocy, więc pomagała i szyła maseczki. Przy okazji zrobiło się głośno o jej Warsztatowni. Pilska manufaktura ręcznie robionych produktów to także mały warsztat renowacji foteli, krzeseł, taboretów, puf. Joanna odnawia sprzęty, a z resztek tapicerki szyje nerki, poduszki, torby… Nic się nie marnuje.
W domowej kuchni jest podobnie. – Od lat nie kupujemy wody w plastikowych butelkach, korzystamy z filtra, co przy 5-osobowej rodzinie daje nie tylko mniej plastiku, ale też spore oszczędności – mówi. – Chleb wykorzystujemy do ostatniej kromki, a mniej więcej raz w tygodniu robię przegląd lodówki. Najczęściej z resztek robię gulasz lub leczo. Nie podążam za modą, ale mam dwie córki (w wieku 10 i 12 lat), więc trochę nowych rzeczy w szafie jest. Kiedy pokazałam im, jakie ciekawe faktury, kroje i materiały można znaleźć w lumpeksach, czy na vinted to one chętniej wybierają takie rzeczy niż ubrania z sieciówek – mówi.
Co zrobić ze starej skrzyni biegów?
Na działce na Kaszubach stoi stalowy kontener. W środku świat jakby z innej epoki, wypełniony mechanizmami i małymi trybikami z zegarków oraz najróżniejszymi rurkami, starymi piłami i tajemnymi częściami. Hydraulicznymi? Mogłoby się wydawać, że jest tu wszystko, co nikomu już się nie przyda. Pozornie. Właśnie tu zaszywa się w wolnym czasie Ewa FB, na co dzień tłumaczka przysięgła języka niemieckiego i przewodniczka po Gdańsku. I pracuje nad oryginalnymi kolczykami, spinkami, wisiorami, niepowtarzalnymi półkami, stołami, lampami. – Kiedy naprawialiśmy starą skrzynię biegów w naszym samochodzie pomyślałam, że fajnie byłoby jeszcze wykorzystać te elementy. I… tak powstała podstawka pod książki – opowiada twórczyni Square Upcycling.
Zrobiła także tacę z ram okiennych, półkę z zepsutej gitary, stalowy stolik w blacie którego zatopione w żywicy epoksydowej zostały tarcze, trybiki i inne przedmioty używane kiedyś w warsztacie, wieszaki ze starych grabi, czy metalowa lampa nazwana przez kogoś na Fb „prawdziwym
dziełem sztuki”.
Nowa historia starych rzeczy
Właściwie jak to się stało, że przysięgła tłumaczka zajęła się rękodziełem? – Zaczęło się kilka lat temu, kiedy musiałam uporządkować niedokończoną przez tatę budowę domu. Od kiedy pamiętam zawsze ciągle w domu coś ulepszał, poprawiał. Kiedyś naprawa, ponowne wykorzystanie rzeczy było oczywistością, a dziś – co mnie martwi – bardziej opłaca się kupić coś nowego. Żyjemy w zalewie tanich, złej jakości towarów. Kiedy po budowie domu zostało wiele drewna, stali, elementów maszyn… nie chciałam tego wyrzucać. Myślałam, jak mogłabym te surowce ponownie wykorzystać – wspomina. Ewa zaczęła się uczyć na kursach, szkoleniach, dużo czytała i korzystała z podpowiedzi z You Tube. Próbowała i ćwiczyła cierpliwość w obróbce drewna i metalu, z czasem nabrała doświadczenia. Pierwsze zrobiła biurko z blatem z dębowych drzwi i z nogami z rurek hydraulicznych. Przy nim właśnie powstają tłumaczenia Ewy. Praca w drewnie i stali jest dla niej pasją, odskocznią od codziennej pracy. – Idea wykorzystania tego, co już istnieje jest dla mnie bardzo ważna. Mam duży szacunek do surowców, do pracy człowieka, który konkretną rzecz wykonał. Każdy przedmiot ma jakąś historię, a dzięki nowej formie zyskuje nową. Wierzę, że moja praca ma sens – mówi Ewa.
Takich osób jak Ewa i Joanna jest wiele. Być może Wy też się zajmujecie nadawaniem drugiego życia z pozoru bezużytecznym przedmiotom. Jeśli chcecie się z nami podzielić swoimi doświadczeniami napiszcie do nas na FB.